sobota, 14 czerwca 2014

TO NIE JEST ARTYKUŁ SPONSOROWANY!

Minęła piąta w nocy. Ja pracuję, ale niektórzy z was pewnie imprezują w najlepsze bądź są w trakcie powrotu do domu po wypasionej potańcówce.
Z zazdrości pluję w was Cytrynowym jadem. Tak, tym, który wycisnęłam z limonek podanych do waszej tequili.

Jednak, że nie lubię długo chować urazy, macie ode mnie radę, pomoc na (przedklubowe) dobre i na (poklubowe) złe oraz słowo Lemoniadowe na sobotę.

wtorek, 3 czerwca 2014

Green-Eyed Monster, czyli jak wytresować potwora

Powiem wam coś. Okłamywali was. Rozmiar się liczy. Czasami robi dużą różnicę. Jeśli jesteś mężczyzną i właśnie poczułeś się urażony, to na pocieszenie ci powiem, że czasami mniej znaczy więcej. Mniej czasami to też lepiej. Mniej jest akurat. Paradoksalnie wtedy, gdy chodzi o uczucia. Często lepiej nie przedobrzyć niż rżygać tęczą. Zwłaszcza tęczą jednokolorową, pełną żółci bądź zieloną od jadu.

poniedziałek, 19 maja 2014

Czuj duch! Ze specjalną dedykacją dla wszystkich kobiet

Męczysz się ze sobą. Patrzysz na każdą fałdkę tłuszczu, na kolejny siwy włos, spłacasz kolejną ratę kredytu. Dzieci ci rosną, czujesz się coraz starsza i bardziej zmęczona. Czujesz, że ta gra nie jest warta świeczki.

Rano kawa, papieros i może w pośpiechu śniadanie. Biegniesz do pracy, ze sto razy na nią w myślach pomstujesz, z trzydzieści na głos, kolejna kawa, kanapka, wyłączasz komputer, biegniesz po dzieci, co czekają na ciebie z niecierpliwością. Szybki obiad, jak się uda jakiś film z rodziną, aby więź podtrzymać, aż bije dziesiąta. Kładziesz się, by zacząć na czas kolejny szybki dzień. 

STOP. Zatrzymaj się. Przestań. Ile dni ci już tak zleciało? Czujesz się zmarnowana, zasypiasz przed telewizorem, ledwo masz czas złapać oddech? A zrobiłaś cokolwiek, by czuć się inaczej? 

niedziela, 11 maja 2014

Jakim typem (po)alkoholowym jesteś?

Wczorajszego dnia dostałam komunikat od osoby, z której zdaniem się liczę, że te moje teksty to takie smutasy. Wzięłam to sobie do serca i dziś będzie na wesoło, zwłaszcza, że okoliczności sprzyjające – niedzielny ranek, mniejszość godnie wybrała się na rano do kościoła, większość z nas jednak leniwie przegląda fejsbukowego walla, co trzeci ankietowany zapewne z delikatnym odwodnieniem poimprezowym, co drugi z kacem wymagającym interwencji.
Przy okazji rodzinnego picia nalewki i pewnego poalkoholowego zachowania jednego z osobników przy sobotnim stole przypomniała mi się klasyfikacja, którą zrobiłam podczas studiów, a dokładnie ich akademickiego etapu. Akademik to miejsce przerażające, więc by w jego gąszczu przetrwać, starałam się poukładać w głowie niedzielne widoki zombiaków, by nie czuć się jak bohaterka „Świtu żywych trupów”.

sobota, 10 maja 2014

O psie, który psem ogrodnika był, czyli puść to, co (już) twoje nie jest, a może nigdy nie było



Zasady regulują życie człowiecze, by choć czasami nadać mu jako taki sens i porządek. Niektórzy (jak ja) lubią negować cokolwiek noszące znamiona zasad, jeszcze inni uwielbiają układać własne. Dobrze, gdy sprawdzają się na co dzień, a otoczenie wyraża chęć, by je zaakceptować i się do nich dostosować. Wszyscy zadowoleni.

Gorzej, gdy zasady regulują jedynie twoje kiełbie we łbie, innych pomijając, ignorując, mając za pionków. Sytuacja wydaje się być małą patologią i samobiczowaniem, gdy twój kodeks jest zestawem przestarzałych reguł, których kurczowo się trzymasz. I nie puszczasz, bo runęłaby skrupulatnie budowana twierdza, mimo że budowana na plaży, a przez cegły widać prześwity i mchy.

wtorek, 6 maja 2014

Szanuj przyjaciela swego jak siebie samego


Jestem przesiąknięta złością, niechęcią i rozczarowaniem, więc nie wiem, czy to dobry moment, by omawiać temat istotny w moim życiu jak oddychanie. Jak miłość może być niespełniona i nieszczęśliwa, tak samo dzieje się z przyjaźnią. Tylko, gdy zawodzi, nie docenia bądź odchodzi przyjaciel, to jakoś mocniej boli i w dołku ściska. Bo przyjaźń to źródełko każdej poważniejszej relacji. Żadna miłość bez przyjaźni nie wypali, chyba, że od początku zakładacie, iż to tylko friends with benefits. Tylko od takiej relacji do miłości jest daleko jak stąd do Chicago. Nie tędy droga.

niedziela, 4 maja 2014

Umęczon od nadmiaru refleksji



Znacie ten stan, gdy jesteście u babci na niedzielnym obiedzie, obżarci do granic przytomności powoli zaczynacie się turlać i szukać ustronnego miejsca na drzemkę, gdy pada mityczne pytanie: „a deserek to zjesz?” Mimo rozmiarów małej orki wiecie już, że lody lub serniczek to dacie radę jeszcze opchać.

piątek, 2 maja 2014

Bzyk i myk, a może przejrzyj na oczy



Dopadło mnie ostatnio rozczarowanie i presja. Znienacka całkiem, usiadły gagatki na krawędzi mojego łóżka o północy, a ja taka rozebrana, rozmemłana i śliniąca poduszkę. I mówią mi, że jestem stara, ćwierć wieku na liczniku to nie przelewki, a osobom z suchą cerą to zmarszczki szybciej się uwydatniają, więc już kaplica na amen, dożyłam kanonizacji papieża i dziesięciolecia w UE, to mogę odejść z tego świata szczęśliwa.

Do grobowej deski

 
Moi dziadkowie są ze sobą 53 lata.

To dwukrotność mojego życia + vat. Nie wyobrażam sobie czuć do kogoś przyciągania tak silnego, by być z nim ponad rok. Albo patrzeć bez opamiętania w te jego durne, niebieskie (tylko nie inne!) ślepia. Ani kogoś tak śmiałego, by to wyzwanie chciał podjąć aktywnie przy mnie i trwał mimo burz. Każda próba kończyła się paniczną ucieczką moją lub biednego delikwenta, który poznał ze mną wszystkie barwy szczęścia, a raczej jak ciemna jest moja paleta w tym temacie.

Kup sobie wędkę


Zaczyna się zawsze tak samo. Znajdujesz potrzebę, a za nią idzie chęć, do pary, co by smutno nie było. Miliony powodów, aby zacząć akurat teraz. Bo lato. Bo one są sexy, dlaczego i nie ja? Bo Chodakowska wypruwa sobie z tego powodu żyły już od przeszło dwóch lat. Bo przestałaś być emocjonalnie związana z kolejną nieplanowaną porcją powierzchni użytkowej na twoim brzuchu.