piątek, 2 maja 2014

Kup sobie wędkę


Zaczyna się zawsze tak samo. Znajdujesz potrzebę, a za nią idzie chęć, do pary, co by smutno nie było. Miliony powodów, aby zacząć akurat teraz. Bo lato. Bo one są sexy, dlaczego i nie ja? Bo Chodakowska wypruwa sobie z tego powodu żyły już od przeszło dwóch lat. Bo przestałaś być emocjonalnie związana z kolejną nieplanowaną porcją powierzchni użytkowej na twoim brzuchu.

A po tygodniu nagle pojawia się kolejna potrzeba, bardziej paląca niż poprzednia. Bo lato właściwie tak na dobre to w lipcu przyjdzie, a znając polską zmiennocieplność to w ogóle pewnie w bikini nie zrobię ani kroku. I nie można się porównywać do innych - to pierwszy krok do depresji, przecież wszystkie Pawlikowskie o tym mówią! A Chodakowskiej kolejne lata wypruwania się wiele nie zmienią, ma babina zaparcie i żyły mocne.

Można się przerzucać powodami i wymówkami do następnej wiosny, przez parę lat, do końca świata i jeden dzień dłużej. Ja sama od pięciu lat, czyli od momentu, gdy rozpoczęłam etap największego rozpasania brzucha, potocznie zwanego studiami, stałam się mediatorem w nierównej walce wewnętrznej. I tak jak studiów skończyć nie mogę, tak i tam w środku przeszkolenie z retoryki wymaga odświeżenia. Czarny pas za to zdobyłam w kolekcjonowaniu wymówek i czynieniu ich racjonalnymi. Sama siebie umiem skutecznie przekonać, że to ciastko z czekoladą ma więcej wartości energetyczno - fantastycznej niż sałatka z marchewki i jabłka. A gdy już, już przebieram się w legginsy i chwytam za klamkę do sportowego raju, nagle przychodzi fala tsunami i zalewa mi buty do biegania.Dziwnym trafem oponom w rowerze brakuje powietrza, a pompka ginie śmiercią naturalną w czeluściach piwnicy. Całkiem niechcący w dniu żelaznego, nieodwołalnego jak 568 razy wcześniej postanowienia, że dziś jest moje osobiste święto pływania, okazuje się, że muszę wybrać się na comiesięczny przymusowy survival na Morzu Czerwonym.

Jednak Święto Pracy mnie natchnęło. Nie, żebym chciała pracować. Wszystko przez kalendarz. Zrywając kartkę, pomyślałam o tablicy motywacyjnej martapisze.pl, a tu rozpiska na trzy miesiące. I 1 maja to początek, a wesele Gośki w sierpniu. Miliony powodów. Coś mnie ruszyło jak przy zakochaniu od pierwszego wejrzenia, które nie istnieje.

Ruszyło i filozoficznie. Ludzie chcą ryby wcinać, bo rybka lubi pływać, jedz rybę, będziesz duży, Omega3 dobre dla serca, mimo, że tłuste, to jeść można, fenomen. A jak przyjdzie co do czego, to wysiedzieć swojego na kładce już się nie uśmiecha. Bo za gorąco. I za zimno też. Za cicho i te hałasy okropne! Komary tną w tłusty tyłek. Wędkę ktoś mógłby potrzymać, bo ciąży. Ryby niemrawe, a te w sklepie dostępne ot tak i dorodniejsze. Wędkę najlepiej też mógłby ktoś sprezentować, a nie tak z własnej kieszeni.

Wielki paradoks, że wszędzie trąbią, iż trzeba samemu i to nie przez 5 minut, ale ich wielokrotność. Mimo to uparcie będziemy lajkować i dodawać do obserwowanych alwaysfit, Ewkę Chodakowską, Mel B i Najzgrabniejsze tyłki świata, a potem płakać, że przecież polubiłam 50 stron, a waga ani drgnęła.

Mnie te pupy przesłoniły świat. Facebookowy. Co drugi obrazek na wallu motywacyjny bądź kolejna Joanna trzęsie tyłkiem bez cellulitu.

Poczułam presję. Idę biegać. Z własną wędką, choć może być ciężko i niewygodnie. Cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie toleruję wulgaryzmów stosowanych jako przecinek. Dla głębi wyrazu i w uzasadnionych przypadkach - mile widziane. :)